poniedziałek, 24 marca 2014

#4 „Krzycz: TRYBSON!” czyli o intertekstualności we współczesnej telewizji

Obecnie telewizja oferuje widzom szeroką gamę programów, seriali i serwisów informacyjnych, które w zależności od naszych osobistych preferencji wybieramy bądź też nie. Telewizja ma to do siebie, że nie wystarcza jej stworzenie jednej formuły danego programu. Propozycje stacji telewizyjnych muszą się wzajemnie wymieniać, dopełniać, wykorzystywać znane osoby i walczyć o popularność wśród odbiorców. John Fiske podjął próbę analizy jednej z cech telewizji, jaką jest intertekstualność (Television culture: popular pleasures and politics). Ogólnie termin ten odnosi się do rozumienia, że każdy tekst jest mniej lub bardziej czytany w relacji z innym, nadaje też ona kierunek naszemu rozumowaniu tekstów. Fiske bardziej konkretyzuje intertekstualność i postanawia ją podzielić na: horyzontalną i wertykalną.

Intertekstualność horyzontalna to relacje między tekstami pierwotnymi, które są w jakiś sposób ze sobą połączone, na przykład w obrębie gatunku, konwencji czy wspólnej treści. Gatunek to istotny element w rozumieniu tego rodzaju intertekstualności. Telewizja przedstawiona, jako medium gatunkowe, pozwala nam na selekcję tego, co w danej chwili chcemy oglądać. Konwencje gatunkowe pomagają również w konstrukcji i rozumieniu trójkąta zależności między twórcą programu, jego odbiorą i samym programem. Mogą również wpływać na pewne zmiany ideologiczne obecne w konkretnym czasie.

Intertekstualność wertykalna to relacje tekstów pierwotnych z tekstami wtórnymi, które zostały wygenerowane w wynika istnienia tekstu pierwszego. Z tym rozumieniem związana jest cała machina promowania danego programu, wpływania na jego oglądalność, również promocja konkretnej osoby, która w danym momencie jest na „ściance”. W tym kontekście telewizja nie jest wyłącznie zapychaczem czasu, ale wpływa na każdy aspekt naszego życia: wizerunek, pokazuje, co jest „in” a co jest „out”, gdzie trzeba bywać i kogo trzeba znać. Relacja ta jest dwustronna, telewizja również czerpie z kultury i wykorzystuje to, co obecnie jest na czasie. Taki rodzaj intertekstualności wytwarza prócz tekstów drugich (wtórnych) również teksty trzecie, które produkujemy my w oparciu o własne doświadczenia związane z danym programem.

„Jestem ostrym dzikiem, każda świnia przy mnie krzyczy!”
Aby przybliżyć, czym są wyróżnione wyżej typy intertekstualności postanowiłyśmy zanalizować popularny w ostatnim czasie polskie reality show Warsaw Shore- ekipa z Warszawy

http://www.mtv.pl/wideo/1728-warsaw-shore-ekipa-z-warszawy/sezony/4609-no-1/odcinek/55189-106 

W skrócie: grupa młodych ludzi, którzy lubują się w samoopalaczu, siłowni, niezobowiązujących kontaktach seksualnych i hektolitrach alkoholu. Niby nic takiego, każdy przecież imprezuje mniej lub bardziej intensywniej, ale telewizja (a właściwie MTV) postanowiła to pokazać. Przez kilkanaście odcinków Warsaw Shore katuje nas (albo bawi?) relacjami z imprez, tak zwanej „pracy”, jaką uczestnicy wykonują (oczywiście na „siłce”), pokazuje rodzące się przyjaźnie i romanse, a wszystko to okraszone komentarzami samych bohaterów. O ile Big Brother, który był popularny prawie dziesięć lat temu, starał się cenzurować różne wydarzenia (słynny seks w jacuzzi Agnieszki „Majki” Frykowskiej), dziejące się w domu, w Warsaw Shore widać wszystko. Ktoś wymiotuje, ktoś uprawia seks w samochodzie, komuś wyskoczyła pierś, a Trybsonowi się skończyły prezerwatywy. No i gdzie w tym wszystkim intertekstualność? A no w tym, że Ekipa z Warszawy to już nie tylko reality show. Program stał się zjawiskiem, o którym mówili wszyscy, jeszcze przed jego rozpoczęciem. Inwazja plakatów w miastach, zapowiedzi w MTV, portale plotkarskie pokazujące zdjęcia z pre-castingów ze skompletowaną ekipą już były zwiastunem tego, jakie kontrowersje wywoła program.

http://bi.gazeta.pl/im/95/7a/e4/z14973589Q,Plakat-programu--Warsaw-Shore-.jpg

Warsaw Shore to połączenie właśnie Big Brothera, The Real World (popularny program amerykański, gdzie grupa nieznający się osób zamieszkuje w jednym domu i przez trzy miesiące pod okiem kamer imprezują, kłócą się, romansują) i wszystkich tego typu programów reality. Swoista hybryda, którą wykreowało MTV jest czymś na pograniczu parodii, serialu dokumentalnego i programu rozrywkowego. Widz się zastanawia czy to na serio, gdzie znaleziono takich ludzi i w ogóle, czym jest to Warsaw Shore i jaki ma cel.

Oczywiście program ma swój oryginał w Stanach Zjednoczonych. Jersey Shore (bo tak nazywa się program, który pociągnął lawinę programów typu „Ekipa z…”) opowiada o grupie amerykanów włoskiego pochodzenia (tak zwani Guidos), którzy przez lato mieszkają na wybrzeżu Jersey. Program stał się zjawiskiem obecnie już na skalę światową, czego właśnie efektem są kolejne wersje w innych krajach (Geordie Shore- Wielka Brytania, The Valleys- Szkocja, Gandia Shore- kraje latynoskie) i u nas. Wszystkie czerpią formę z amerykańskiej wersji (prezentacja uczestników, sposób montażu).

https://www.youtube.com/watch?v=w43gWV15HtA czołówka programu Warsaw Shore
Po programie uczestnicy są zapraszani do talk-shows, mają własne spin offy, miliony fanów na portalach społecznościowych, są tematem plotek na całym świecie. W Polsce to zjawisko też już jest widoczne. Program ma oficjalne i fanowskie strony internetowe, gdzie pokazane są niewyemitowane fragmenty, zapowiedzi kolejnych odcinków, wypowiedzi uczestników, zdjęcia z sesji na potrzeby programu i życiorysy „ekipy”. Po zakończeniu pierwszego sezonu (i w trakcie jego trwania), codziennie na portalach plotkarskich (Pudelek, oczywiście) bombardowano nas informacjami i plotkami na temat Warsaw Shore. Ostatnio nawet można było się dowiedzieć o parze z programu, która spodziewa się dziecka.

A tutaj Trybson zaprasza wszystkie „gąski” do oglądania Rozmów w toku:

Facebook zebrał za to jego najlepsze wypowiedzi:

Jak widać, może nie sam program, ale akcje promocyjne, szum medialny, a przede wszystkim Internet wykreował uczestników na celebrytów. My, jako widzowie programu, też mamy w tym udział. Program już jest obecny w naszym życiu codziennym, nie ważne czy go oglądamy czy nie. Jeżeli ktoś przykładowo zobaczy wspomnianego już wyżej Trybsona w Rozmowach w toku, bo ogląda je powiedzmy regularnie i nie będzie wiedział, kim jest ten oto napakowany z lekką wadą wymowy osobnik, zacznie przypuszczalnie szukać informacji na jego temat, dotrze do linków na youtube, a w konsekwencji do samego programu na MTV. W ten sposób właśnie działa współczesna telewizja, „sugeruje”, co możemy oglądać. Mówiąc wciąż o intertekstualności przykładowo w jednym z odcinków Warsaw Shore pojawia się dwójka uczestników wersji Geordie Shore- Ekipa z New Castle, ubolewając nad tym o ile dom w polskiej wersji jest lepszy i ile wódki wypiją z polską ekipą.

W ten sposób program promuje sam siebie, ponieważ zagraniczna wersja programu również jest emitowana w Polsce. Jest to zamknięty krąg auto promocji telewizji i zwiększania oglądalności. Program musiał został dostosowany do polskich warunków materialnych i kulturowych, ale producenci postarali się żeby nie odstawał od pierwotnej wersji programu, stąd też wybór uczestników wydaje się oczywisty. Jeżeli chodzi o nasze cechy kulturowe, które miał program wyodrębnić, przychodzi na myśl jedno- picie alkoholu. Jaką Polacy cieszą się opinią wśród obcokrajowców każdemu jest dobrze znana- lubimy wypić, pijemy żeby się dobrze bawić, a polskie dziewczyny potrafią imprezować. Warsaw Shore potwierdza te stereotypy, hiperbolizując je, poniekąd rzucając wyzwanie zagranicznym wersjom programu czy ich ekipa jest równie odważna jak nasza. Program wniknął już do kultury popularnej, gromadząc swoich zwolenników i przeciwników show. W Internecie można znaleźć niezliczoną ilość stron gdzie widzowie komentują odcinki i uczestników. Dobrym przykładem takiego zjawiska jest fan page na facebooku Beka z Ekipy z Warszawy. Taki zabieg prócz wyśmiania programu i dania nam możliwości skrytykowania go, jest kolejnym czynnikiem, który zwiększa popularność Warsaw Shore. W myśl znanego stwierdzenia „nie ważne jak mówią, byleby mówili”.

Intertekstualność to pojęcie trudne do jednoznacznego zdefiniowania, a współczesna telewizja to mieszanina różnych treści wzajemnie się przenikających. Nagromadzenie tych tekstów pozwala na taką interpretację przez widza, jaka będzie dla niego najbardziej zrozumiała i logiczna. Podsumowując, przedstawiona powyżej analiza, pozwala wysnuć wniosek, że w dzisiejszych czasach prezentowane przez rożne stacje telewizyjne programy, są dopiero punktem wyjścia do rozważań na ich temat. Teksty pierwotne, przez zawarte w nich konwencje, pozwalają nam widzom zrozumieć przekazywane treści i mobilizują nas do tworzenia tekstów wtórnych, do bycia aktywnym widzem. Teksty wtórne są często bardzo ważnym elementem promocji programów, a angaż emocjonalny widzów, którzy dzielą się swoimi opiniami na łamach rożnych portali internetowych jest machiną napędzającą wzrost zainteresowania, a co za tym idzie, oglądalności danego programu. Oprócz tego, stacje telewizyjne często stosują również zabieg auto promocyjny zawierając w swoim programie treści należące do innego z nadawanych przez nią programów.

Wszystkie te działania mają wpływać na kierunek rozumienia przez nas prezentowanych treści. Relacje miedzy tekstami świadczą o ich intertekstualności, a dogłębna ich analiza pozwala znaleźć powiązania, na pierwszy rzut oka niewidoczne, bez których prezentowany program mógłby zostać odczytany zupełnie inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz